środa, 17 września 2014

Szwajcaria subiektywnie, czyli mój mini przewodnik, cz. 2 Schaffhausen - wodospady

Dziś będzie więcej zdjęć niż pisania :)
Będąc w Szafuzie nie można nie zobaczyć największego nizinnego wodospadu ...


 ... i położonego nad nim Zamku Laufen.


Pod sam wodospad i do zamku można podpłynąć krążącymi łódeczkami:


Wrażenia z łódki są niesamowite. Niestety, aby zrobić zdjęcia potrzebny jest aparat wodoodporny, którego nie mamy, więc pokazuję zdjęcia "z góry".


Zaplanowano kilka tras, które oznaczone są kolorami łódek. Jak przystało na Szwajcarów wszystko uporządkowane, zsynchronizowane, dokładnie zaplanowane.


Największą bliskość żywiołu osobiście poczułam będąc na środkowej skale:


stamtąd też były przepiękne widoki:



Nawet trudno opisać te uczucia, gdy wszystko wokół się kotłuje, szumi ... i człowiek zastanawia się czy łódka/ platforma wytrzymają ...



A tu poniżej kontemplujemy żywioł, tuż pod zamkiem ...

sam zamek niezbyt ciekawy (wolę np. naszą Czochę)  ...


 ale wdrapując się, można zaprzyjaźnić się z myszką, która nie za bardzo nas się bała.


Nieopodal kas znajduje się park  linowy, dla odważnych. Kto widzi tyrolkę?


Po wodospadzie można wybrać się na spacer nad Renem ...




lub rejs stateczkiem:


A Ren? Ren zachwyca czystością, kusi odważnych. Czy są u nas tak czyste rzeki???


 Będąc na tak pięknych wakacjach trzeba sobie dozować doznania, nam trochę przypadkiem się udało. Teraz Zurich czeka w kolejce, tak aby te silniejsze doznania zostały na koniec :)))




4 komentarze:

  1. cudne widoki a jeszcze wspanialsze pozostana wspommnienia :)
    pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja muszę przyznać, cudne widoki:) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń