Pierwszy na liście był kościół warowny w Cisnadie, pochodzący z przełomu XII i XIII wieku.
Kościół otoczony jest grubymi warownymi murami, po których przejściu wkraczamy do trochę innego świata.
Przewodnikami po zamku są nastolatkowie, na moje oko w 2018 r. mieli 13-16 lat. Dzieciaki biegle mówiły po angielsku i niemiecku :))
Tuż przy wejściu znajduje się muzeum "epoki Ceausescu":
Ołtarz pochodzi z pracowni Wita Stwosza i jest częścią tryptyku, którego autorem jest ponoć sam mistrz:
Z Cisnadie wyruszyliśmy do zamku Slimnic, po drodze taka miła dla oka tablica:
Józef Bem, walczył jako dowódca Węgrów w powstaniu przeciwko Austrii, wygrywając wiele bitew miał spore zasługi. Ze swoimi oddziałami dotarł do Transylwanii pokonując Austriaków w Sybinie i Braszowie.
Sam zamek to raczej ruinka, ale będąc w okolicy warto zajrzeć:
My po raz kolejny się zdziwiliśmy, bo wyglądało na to, że zamek jest w rękach prywatnych. W mieszkanku przy wejściu ktoś mieszkał, uprawiał zorganizowany wewnątrz ogródek, hodował zwierzęta.
Ostatniego dnia w tej okolicy wybraliśmy się na spacer po naszej wiosce. Zdjęcia nie do końca oddają klimat tej miejscowości, jak w całej Rumunii i tu napotkaliśmy wiele kontrastów: eleganckie pensjonaty stoją obok rozpadających się chatynek.
To nasz pensjonat, który serdecznie wszystkim polecam. Właściciele są przemili, a jego dodatkowym plusem jest dobra lokalizacja.
I spacer po Talmacelu
Ten duży budynek w tle to nasz pensjonat :)
A tuż obok cerkiew
Pożegnaliśmy spacerem okolice Sibiu i wyruszyliśmy do zamku Bran, na spotkanie z Drakulą (przynajmniej tym książkowym) :)
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz